Tagi

, , , , , ,

Czy ktoś może wie, skąd wziął się mit blogosfery? Czy naprawdę nie widać już na pierwszy rzut oka, że coś tu nie gra? Czy naprawdę nikt nie widzi, że blogi wcale nie są z gumy i nie da się w nie upchnąć wszystkiego, ani wszystkiego nimi obsłużyć? Skąd w ogóle pomysł, że blogi to coś nowego i rewelacyjnego, skoro ludzie od lat znali i używali w Internecie forów dyskusyjnych a także dyskusyjnych list dostępnych dyskutantom przez e-mail, a biernym czytelnikom w postaci archiwum na stronach WWW? via s e r g i u s z – Z góry jest lepszy widok @ Tekstowisko.com.

Sergiusz napisał był prawdę o forach. Zapomniał jedynie nadmienić, na którym forum sam dyskutował. Prawdopodobnie na żadnym, bo „polska eksplozja internetowa” nastąpiła właściwie po wyjeździe 3 milionów obywateli na saksy do Londka w 2004. Użytkowanie forów w RP dopiero się zaczyna w 19 latek w tyle za resztą wiochy globalnej :mrgreen:

Komentarzyki na blogach to tylko łatki przypinane autorowi

Nie można ich absolutnie porównywać do wpisów na forum. Po pierwsze łatki na blogach pomijane są przez wyszukiwarki a wypowiedzi na „niusach” Usenetu nie. Po drugie do 2002 roczku tylko LiveJournal posiadał komentarzyki – reszta blogowisk co najwyżej miała e-mail do autora. Blogger nie posiadał nawet tytułów wpisów – tylko numerki.

Po trzecie Sergiusz zapomniał nadmienić przejęcie deja.com przez GOOgle i zdołowanie  Usenetu przez nowego właściciela. Sporo ztarych ściepowiczów opuściło wtedy „niusy” i na usenecie zakrólował spam. Na grupach polskich z końcówą pl. nie wolno było zresztą pościć z zagranicy. Waadze zasłaniały się niską mocą przerobową kRajowych łącz. Ino Onet miał bramkę, przez którą wpuszczał wybranych spierdzielantów do strefy terytorialnej RP. Miało to spore znaczenie polityczne w przeprowadzeniu antypolonijnej ustawy w sejmie, która weszła w życie w 2003.

O ile w 1998 absolutną awangardą www była stronka Mirosława Krupińskiego, o tyle dziś dzięki blogom nawet analfabeta noblista może blogować a służby go pozycjonują.

Sergiusz nawet nie wspomniał o cenzurowaniu polskich forów

Nie ma czegoś takiego, jak “prawdziwa debata publiczna” na forach onetu, czy WP. Tam sie tnie wszystko, co odstaje od “mainstreamu”. Tnie po publikacji, albo (częściej) “moderuje” zawczasu. Prrzed wyborami 2005 wysłałem na onet.pl 50 komentów negatywnie mówiących o kandydacie na prezia. Były identyczne poza nazwiskiem. Te, w którycch było o Kaczyńskim, przeszły mioderację w proporcji 47/3. Te o Tusku – 1/49. Ten jedyny, który przemknął przez moderację, został skasowany po ~godzinie “z powodu naruszenia zasad regulaminu”. To jest Twoim zdaniem “prawdziwa debata”?Salon też zmierza w tym kierunku. Mesje Krawczyk staje sie powoli madam Krawczyk, o adminach nie wspomnę…via Voluntary Cooperation :: smootny-clown.salon24.pl.

Sergiusz nie wspomina o prawie prasowym, które w RP obejmuje blogi i blogerów.